Obserwatorzy

piątek, 3 sierpnia 2012

Shocking Mascara YSL

Oj, coś dawno mnie tu nie przywiało.. Obecnie mam trochę dylematów życiowych, ale nie chcę Was tym zanudzać. Powiem jedynie, że jeśli wszystko pójdzie tak jak bym chciała, to już niedługo może uda mi się trochę mentalnie ogarnąć i dorzucić tutaj trochę notek z bardziej pozytywnym wydźwiękiem, jąąą ziąą :)

Tymczasem przedstawiam Wam nowość.. Przynajmniej dla mnie jest to nowość, bo nigdy nie sięgałam po kosmetyki z górnych półek. Ten egzemplarz dostałam od "Siostry" (córki przyjaciółki mojej mamy... taaa, wiem... ;P)

Na pierwszy rzut oka "woooowww" - sobie pomyślałam. Przy pierwszym użyciu jednak, trochę zaczęłam się odłałowywać. Wyjęłam szczoteczkę i zaczęłam malować rzęsy. Moim oczom ukazał się las... Las trochę wypalonych, pokrytych sporą ilością kory drzew bez gałęzi. Tak pokrótce mogę opisać to co ta masakra zrobiła z moimi rzęsami. Były wszystkie zlepione, sztywne i nie wyglądały zbyt estetycznie. Kolejne podejście po kilku głębszych... oddechach ;) i wszystko okiej! No ja nie wiem co w tym tuszu jest takiego, że raz nakłada się dobrze, a raz tak kijowo że szkoda gadać. Wiem jedno, ze szczoteczką wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że nabiera się na nią zbyt dużo maskary. Moim zdaniem opakowanie nie zostało wyposażone w to "coś" co obiera włosie z tuszu. Już zaczęłam sobie z nią radzić i muszę powiedzieć, że jestem zadowolona.




Konsystencja jest dość ciężka, ale po umiejętnym nałożeniu nie sprawia problemów. Z drugiej strony, komu potrzebny jest tusz, którego trzeba najpierw nauczyć się używać? No właśnie. Pewnie dlatego, ta maskara ma zarówna zwolenników jak i przeciwników.
Zapach, no w tej kwestii chyba każdy, kto posiadał to złote coś, się ze mną zgodzi. Tusz pachnie obłędnie! Jak perfumy z taką fajną pompeczką (na pewno ma to swoją nazwę, ale nie będę udawać, że jestem taka fajna i inteligentna:P) do psiukania. No tak mi się kojarzy ;) właśnie z butelką, a nie zapachem czegoś innego ;) Taki... wyrafinowany (dobrze użyłam słowa?;)
Nie wiem jaka jest cena tego specyfiku, strona Douglasa mówi 145zł. Dobrze, że dostałam go w prezencie. :)
Nie będę Was do niego zachęcać, bo jest to produkt, którego trzeba użyć żeby go pokochać albo znienawidzić.


Peace :)

3 komentarze:

  1. Na oku wygląda całkiem fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. moim zdaniem każdy tusz się trochę inaczej nakłada i trzeba się go "nauczyć" :) mi to osobiście nie przeszkadza, jeśli po umiejętnym nałożeniu efekt mnie zadowala oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. och nie lubię gdy tusz zbytnio zbiera się na szczoteczce..ale końcowy efekt ładnie wyszedł:)

    OdpowiedzUsuń

Dzia za odwiedziny! Wpadaj częściej! :)


Mój blog, to nie miejsce na reklamę. Wszelkie komentarze "reklamowe" będą przeze mnie usuwane.