Obserwatorzy

sobota, 30 marca 2013

Efekty szydełkowania na modelce + Wesołych! :)

Zacznę od kolejnych przeprosin z mojej strony. Trochę tutaj cicho ostatnio  a to wszystko dlatego, ze ciężko mi znaleźć chwilę, żeby napisać coś konstruktywnego i w miarę ciekawego dla Was do poczytania.

Święta czas zacząć, mazurki zrobiłam w tym roku sama, bo Mama - czyli świeżo upieczona Babcia - jeszcze duźda maleństwo w Londynie. Wymyśliłam mazurka z polewą krówkową z ryżem preparowanym. Oczywiście po pierwszej blasze zostało już tylko wspomnienie ;)
Z tej okazji, tzn. z okazji Świąt Wielkanocnych, a nie zjedzenia mazurka, życzę Wam zdrowych i pogodnych dni obżarstwa :) A dla nie-katolików, udanego długiego weekendu! :)




Pamiętacie jak mówiłam Wam, że zrobiłam na szydełku coś dla mojej Siostrzenicy? Otóż to co widziałyście/widzieliście TU i TU, możecie teraz podziwiać na główce (nie tak małej) Iny :)



Prawda, że piękność? :)
Teraz mam w planie jakiś sweterek albo piękne japonko-sandałki :) Muszę tylko w ruch wprawić ręce i szydełko :)

Moje paznokcie przechodzą kryzys, mam nadzieję, że chwilowy. Przypomnę Wam jednak zdobienie Wielkanocne, które pokazywałam już wcześniej na blogu :)



Trzymajcie się CIEPŁO!!

Peace!! :)

sobota, 23 marca 2013

Ingrid - Baza pod makijaż.. KIT

Trochę się zbierałam, żeby coś Wam napisać o tym produkcie, bo wiem, że większość z Was już go zna. Ponieważ swoje bazę z Lumene ( o której mogłyście poczytać TUTAJ) oszczędzam, postanowiłam w ramach testów (kolejnych) wysmarować ryjek poniżej opisaną bazą.

INGRID Prelude Primer Base  - Wygładzająco-matująca baza pod makijaż


Producent mówi

Matująca baza pod makijaż nadaje skórze niezwykłą gładkość i kaszmirową miękkość.

Dzięki niej otrzymasz natychmiastowy efekt wygładzenia, nawilżenia oraz delikatnego napięcia. Lekka, silikonowa formuła gwarantuje perfekcyjne i profesjonalne wykończenie makijażu, ułatwia rozprowadzenie fluidu oraz pudru. Optycznie spłyca zmarszczki i tuszuje wszelkie niedoskonałości cery.

Baza ma delikatną, beztłuszczową formułę o neutralnym zapachu.


Pojemność/opakowanie
30ml/ buteleczka z dozownikiem/pompką

Kolor/konsystencja
Przezroczysta, konsystencja lekkiego żelu


Zapach
Bezzapachowa

Cena
ok. 14 zł

Dostępność
Drogerie internetowe, niektóre małe drogerie stacjonarne

Moja opinia

Tej bazy używałam ładnych kilka lat temu, ale wtedy jeszcze za bardzo nie skupiałam się na wszystkich aspektach produktów. Po prostu używałam i tyle. Tym razem notowałam sobie w pamięci wszystkie za i przeciw tego produktu. Zacznę od "za". Pierwszym plusem jest to, że rzeczywiście baza super wygładza buzię. Drugim plusem jest cena. Trzecim plusem jest wydajność, jedno psiknięcia z dozownika wystarcza na pokrycie całej twarzy. I to by było na tyle... No niestety tych przeciw jest jednak trochę więcej. Przede wszystkich nie znalazłam efektu matowania skóry po nałożeniu podkładu, jeśli oczywiście takowy da się nałożyć, bo testowałam na kilku podkładach i każdy niestety tak "ślizgał się" po tej bazie, że praktycznie wszystko przemieszczało się co chwila na buzi. Jeśli już jakimś cudem baza utrzymała podkład, o efekcie matowienia nie ma mowy. Owszem, ciągle buzia jest gładka (przez około 20min), ale obietnica nie świecącej się skóry chyba bardziej przypadłaby mi do gustu. Pomyślałam sobie "OK, no może nie matuje..trochę pudru i lecę". Puder zniknął z twarzy po upływie ok. 20min, razem z podkładem. 
Moja skóra twarzy jest dość tłusta i ma skłonności do powstawania zaskórników i innych nieprzyjaciół. Baza niestety temu sprzyja. Mimo tego, że wydaje się lekka, do skóry tłustej się nie nadaje, bo zapycha.
Jeszcze trochę jej mam, więc z czasem zużyję, ale nie zdecyduję się na nią ponownie. Tym razem tańsze, nie oznaczało "lepsze".

Produkt otrzymałam od sklepu

nie wpłynęło to na moją opinię o w/w produkcie.

Peace!! :)

czwartek, 21 marca 2013

Bojowo! O wiosnę walka! :)

Z uwagi na to, że nastawienie mam bojowe, dzisiaj post poświęcony zdobieniu wojskowemu. Bojowo jestem nastawiona, żeby przywołać wiosnę, a wykurzyć zimę. Podobne zdobienie mogłyście już u mnie zobaczyć TUTAJ. Może i się powtarzam, ale generalnie chciałam zobaczyć jak taki mani sprawdzi się na krótkich paznokciach.






Lakiery, których użyłam:
L'Oreal - 605 Rivegauchegreen
Essence - 06 Hazelnut Cream Pie
MUA - Black
Miss Selene - złotko (niestety numerek mi się starł)


Niestety rozdanie/konkurs z okazji urodzin bloga trochę się opóźni.

Jutro lub pojutrze o bazie, którą ...

Peace! :)

sobota, 16 marca 2013

Pupilkowy post! :)

Zapiekanka ziemniaczana w piekarniku, jedzenie dla psa się studzi, w kuchni porządek...
Jestem ze świeżo upieczonym Dziadkiem, a moim Tatą sama na włościach i tak o :)

Ale ja przecież nie o jedzeniu chciałam...
Dzisiaj stuknęła mi magiczna liczba 200 obserwatorów bloga!
Za co serdelecznie Wam

DZIĘKUJĘ, UGNIATAM I OBŚLINIAM  

Bardzo się cieszę, że liczba moich obserwatorów rośnie, a nie zmniejsza się :) Nic nowego nie wniosę, pisząc, że Wasze komentarze i zainteresowanie budzą we mnie chęć pisania. Przecież to oczywista oczywistość ;)
Z tej ów owej okazji, na blogu koło 21 marca pojawi się małe cosik, co być może Was zainteresuje.

Paznokci chwilowo jakoś specjalnie nie zdobię, więc sobotnia (czytaj dzisiejsza) notka poświęcona będzie kilku zdjęciom mojej suki :) Przedstawiałam Wam ją od razu po przygarnięciu jej, także to nic nowego :)
Oto i moja Franca... cudo znaczy ;)

 "Robią mi zdjęcia, bo boska jestem..."

 "To tu mam patrzeć?A co robisz?"

 "Byś mi coś rzuciła, a nie ciągle z tym pstrykającym czymś latasz..."

 "Eeee.. przemyślę to jeszcze..."

 "..jeju...ale dobra stopa!.."

 "Przedyskutujmy zakup nowej kości... Czekam na sugestie..."

 "Niech mnie ktoś przytuli..."

"Moje, moje, moje..." (zniosła wszystkie zabawki w jedno miejsce i na zmianę je dziumdziała:P) 

 Prawie jak PUMA

"Niech myślą, że wydoroślałam..." 

"Sieeeeeeemaaaaaa.."


Ciągle nie wiem ile ma miesięcy, bo każdy weterynarz ocenia inaczej :) W każdym razie broi, szczeka i na żarcie czeka :)

Tym optymistycznym akcentem żegnam się na dzisiaj z Wami :) Przynajmniej blogowo :)

Peace!! :)

Ale-babka Beatka rozdaje! :)

Dzisiaj tak na szybko, rozdania Beatki z bloga ale-babki.blogspot.com .
Zobaczcie jakie cuda można wygrać! Jedyne co trzeba zrobić to odpowiedzieć na pytanie :)

Lećcie zobaczyć jakie! :)


piątek, 15 marca 2013

TheOleskaaa na moich pazuryrach gości!

Ostatnio pokazywałam Wam jak na moich pazuryrach prezentuje się lakier Wibo - Mint Sobret od Siouxie, z kolekcji blogerek. Dzisiaj, jako że udało mi się zdobyć (bez kitu był ostatni) lakier sygnowany "imieniem" mojej byłej Współlokatorki Oleśki, pokażę Wam jak ów lakier prezentuje się na moich paznokciach :) Wiem, że na blogach bije nim po oczach, ale to nie znaczy, że mam o nim nie napisać :) W końcu wierna jestem swoim Psiapsiółkom :)

Wibo - 9 Peaches and Cream od TheOleskaaa



Dostępność
Rossman (przy większym szczęściu)

Pojemność
8,5ml

Cena
5,99zł


Lakier, jak już zapewne wiecie, posiada wykończenie kremowe, ulubione Oleśkowe. Moje zresztą też, chociaż ostatnio lubuję się w brokatach ;) 
Dla mnie kolor jest ciężki do określenia, gdzieś tam jest mocno rozbielona brzoskwinia, ale i połączona z delikatnym pastelowym brudnym różem. Lubię takie kolory, które ciężko nazwać ;)







Na zdjęciach widzicie 3 warstwy i ciągle trochę prześwituje. Nie posiadam w tej chwili żadnego topa przyspieszającego wysychanie, więc nie pokusiłam się o 4 warstwę. Może dołożę ją wieczorem, jak nie będę miała za wielu zajęć. Boli mnie trochę to krycie, bo kolor jest MEGA. Myślę, że to dość duża wina pędzelka, który jest według mnie trochę za twardy. Przez to lakier smuży i stąd tyle warstw. Przetestuję go jednak jeszcze bez bazy, którą w tym przypadku na zdjęciach jest Joko - Ultra Utwardzenie.
Jeśli chodzi o trwałość, to ciężko mi jeszcze powiedzieć, bo rzuciłam go na pazuryry jakieś 20min temu :) ale nie mogłam doczekać się pokazania go u siebie na blogu.

EDIT: Lakier po użyciu topu wysuszającego wytrzymał na paznokciu 7dni! Jestem trochę zaskoczona, bo Wibo jakoś specjalnie nie imało się moich paznokci. Teraz na spokojnie mogę go używać i być kontent.

Nie wiem, czy zauważyłyście, ale ja rzadko mam po prostu pomalowane paznokcie. Ten kolor po prostu idealnie wygląda "sam". Mimo, że nie chce mi się bawić w skomplikowane zdobienia, to rzuciłam kawiorek, żeby nie było za nudno. Bulion pokryłam lakierem, który posłużył mi za bazę i liczę na to, że wytrzyma chociaż do wieczora.

Z tej kolekcji został mi jeszcze 1 lakier, ale odkładam opisanie go, bo nie mam siły na malowanie nim paznokci. Eh.

Peace! :)




czwartek, 14 marca 2013

Iwostin Puritin - żel do mycia ryjka :)

No to tak jak zapowiadałam we wczorajszym poście, dzisiaj kilka słów o żelu do mycia ryjka, który otrzymałam przy okazji IV Spotkania Warszawskich Blogerek. Zużyłam go już na tyle dużo, żeby móc się o nim konkretnie wypowiedzieć.

IWOSTIN Laboratorium
PURITIN - Żel do mycia twarzy
Dla skóry tłustej, skłonnej do zmian trądzikowych
HYPOALERGICZNY


Producent mówi

Dokładnie oczyszcza skórę tłustą, skłonną do zmian trądzikowych i wrażliwą. Ogranicza powstawanie zmian trądzikowych poprzez normalizację pracy gruczołów łojowych i ograniczenie rozwoju bakterii P. Acnes. Zapobiega wysuszeniu skóry i łagodzi podrażnienia.

Składniki aktywne

  • Zincidone®
    Innowacyjne połączenie cynku i molekuły PCA (sól cynkowa kwasu PCA), która ułatwia jego wnikanie w skórę - reguluje wydzielanie sebum i zapobiega powstawaniu zmian trądzikowych.
  • Cobiostab 400 (Diisethionate Hexamidine)
    Składnik wykazujący silne działanie ograniczające rozwój bakterii, zarówno Gram+ jak i Gram- w tym Propionibacterium acnes oraz działanie grzybostatyczne.

  • Alantoina
    Ma właściwości wygładzające i zmiękczające skórę. Usuwa spękania i zgrubienia. Łagodzi podrażnienia.


  • Wyciąg z aloesu
    Działa przeciwzapalnie i hamuje rozwój bakterii. Aktywizuje układ odpornościowy i pomaga w utrzymaniu równowagi kwasowo-zasadowej. Łagodzi podrażnienia.
  • Physiogenyl®
    Działa energizująco, stymuluje wzrost i regenerację komórek. Ogranicza wykwity trądzikowe. Stanowi doskonale źródło energii oraz cennych pierwiastków śladowych, takich jak cynk i mangan. Zapewnia również odpowiedni poziom nawilżenia naskórka.

Formuła preparatu powstała w konsultacji z dermatologami.

Hypoalergiczny. Bez parabenów. Bez barwników.

Opakowanie
Tuba z wygodnym zamknięciem (pozwala na dozowanie odpowiedniej ilości kosmetyku) zapakowana w kartonik, który moim zdaniem jest już zbędny.


Pojemność
150ml

Kolor/konsystencja
Kolor bardzo, bardzo delikatnie przezroczysto-zielonkawy.. limonkowy. Konsystencja pomiędzy gęstą, a rzadką. 


Zapach
No mi ten zapach przypomina zapach psa, który wrócił ze spaceru jesienią, kiedy często pada deszcz. Zapach mokrego psa po prostu.

Cena
ok. 25zł

Dostępność
Apteki, internet

Moja opinia

Jako posiadaczka cery tłustej byłam bardzo ciekawa tego produktu. Bardzo często, niezależnie od dni cięższych czy lżejszych w miesiącu, na mojej buzi pojawiało się trochę wyprysków i zaskórników. Żelu zaczęłam używać w styczniu, czyli już dobre 2 miesiące za mną
Przy pierwszym otwarciu tubki i wyciśnięciu odrobiny żelu na dłoń skrzywiłam się nieco. Zapach, który przypomina mokrego psa, nie należy do najprzyjemniejszych, nawet dla takiej psiary jak ja. Nie wiem, który ze składników tak pachnie, ale ja solidnie musiałam się przemóc na samym początku do używania tego żelu. Po rozprowadzeniu na buzi dłońmi, stwierdziłam, że chyba prędzej dotrę do swoich porów szczoteczką. Na dłoniach żel się nie pieni i mam wrażenie właśnie, że nie wszędzie dociera. Przy użyciu szczoteczki nie dość, że masuję buzię, to dodatkowo produkt dostaje się wszędzie tam, gdzie powinien i delikatnie się pieni. 
Pierwsze 2 tygodnie mycia twarzy Puritinem budziło we mnie skrajne emocje. Byłam wściekła, że nagle mnie wysypało tak, że nie byłam podobna do siebie. Bardzo dużo bolących wyprysków, podskórnych wrzodów właściwie. Wiem, brzmi okropnie. Zostało kilka blizn, ale to dlatego, że nie mogłam się powstrzymać i jak głupek cisnęłam. Teraz już wiem, że przez używanie tego żelu po prostu skóra się oczyszczała z najgorszych śmieci. Od jakichś 4 tygodni nie mam problemu z wypryskami! Pomijając zapach, przyjemnie mnie łechce po twarzy, zwłaszcza przy zmywaniu go ciepłą wodą, uwierzcie mi, że czuję jak oczyszcza mi się ryjek. Żel chwilę po zmyciu jedynie daje takie poczucie, bo potem trochę ściąga buzię, więc kładę po chwili krem nawilżający. Ściąga, ale nie wysusza skóry, a to jest przecież bardzo istotne. 
Używam go 2 razy dziennie od początku stycznia i powoli zbliżam się do denkowania, więc mogę powiedzieć, że jest wydajny. Z pewnością skuszę się na jego zakup po przetestowaniu reszty produktów, które na mnie czekają.

Bardzo jestem ciekawa innych produktów z tej serii. Miałyście do czynienia z tą serią kosmetyków pielęgnacyjnych? Możecie coś polecić?


Peace! :)

środa, 13 marca 2013

...a na pazuryrach Karmelowa Babeczka! :)

Nie uwierzycie! Przegapiłam 1 urodziny bloga! Normalnie aż się sama skarciłam!! Niedługo jakieś przyjemne przyjemności z tego tytułu pojawią się na blogu :)
A teraz do konkretów...

Bardzo często mam ostatnio dni, kiedy nie mam chęci bawić się w zdobienia paznokci. Wczoraj właśnie był taki dzień. Bardzo często miewam również dni, kiedy po prostu nie wiem, co rzucić na te paznokcie. W takich chwilach najczęściej sięgam po jakieś odcienie nude, beżu lub klasyczną czerwień lub czerń. Bez bawienia się w stempelki i inne takie. 
Tym razem przypomniało mi się, że mam jeszcze lakier, którego nawet nie otwierałam, bo nude'ów mam sporo, więc po co kolejny otwierać. Oj, jakże wielki błąd popełniłam zostawiając go samego na półce! W końcu chyba trafiłam na swój idealny odcień nude! Czekał na mnie długo, bo aż od IV Spotkania Warszawskich Blogerek! Dostałam go razem z innymi upominkami firmy Rimmel. 

Rimmel - 500 Caramel Cupcake








Ma szeroki pędzelek, idealną konsystencję i schnie naprawdę szybko! Na zdjęciach widzicie 2 cienkie warstwy, ale tak naprawdę już na 1 grubszej spokojnie można poprzestać. No lakier ideał. Nic więcej nie będę pisać, bo ile można chwalić ;)

Wybaczcie moje suche skórki, ale moje dłonie przeżywają właśnie chyba jakiś kryzys. Suchość nad suchościami! W ciągu dnia używam kremu po każdym myciu rąk, a na noc zakładam rękawiczki nawilżające i tonę kremu.. Nie wiem co się dzieje. Gwóźdź.

 A post na szybko pisałam przy dźwiękach:


Uwielbiam :) Kiedyś nie mogłam znieść Davida, ale człowiek chyba dojrzewa ;)

A jutro o żelu, który naprawił mi buzię!! :)

Peace! :)


niedziela, 10 marca 2013

Siouxie na paznokciach!

Jak już wiecie, bo cała blogosfera huczy, kilka babeczek miało okazję stworzyć odcienie lakierów do paznokci sygnowane swoim pseudonimem artystycznym ;) lub imieniem. Cała kolekcja lakierów blogerek była zaiste spora. Ja skusiłam się na dwa, z czego właśnie teraz napiszę Wam kilka słów o jednym z nich..

8 Mint Sorbet by Siouxie


Kolor
Piękna, delikatna zieleń (ja tu widzę bardziej pistację..) z drobineczkami turkusowymi





(wszystkie zdjęcia wykonałam przy dzisiejszym, mazowieckim słońcu..czyli po prostu przy "zgaszonej jasności")

Pojemność
8,5 ml

Pędzelek
cienki, ale dość wygodny

Cena
5,99 zł

Dostępność
Drogerie Rossman

Moja opinia
Zdecydowałam się na ten kolor, ponieważ lubię zieleń na paznokciach. Kolor na paznokciu nie odbiega od koloru w buteleczce, a to już dużo. Jest dość rzadki, ale przyjemnie się go rozprowadza i nie rozlewa się na skórki. Do całkowitego pokrycia potrzebowałam 3 cienkich warstw. Ja osobiście jestem zwolenniczką lakierów z grubymi pędzelkami, ale ten jakichś większych problemów nie stwarzał przy aplikacji. Kolor po 3 warstwach wygląda iście jedwabiście! :) Ma wykończenie w moim odczuciu perłowo-satynowe. Bardzo mi się podoba! Drobinki widać przy większym zbliżeniu się do pazurków, ale myślę, że przy bardziej słonecznej pogodzie będzie je widać znacznie lepiej. Niestety pogoda w tej chwili Nas nie rozpieszcza. Dzięki temu kolorkowi mogłam się troszkę oddołować i przenieść myślami w stronę.. chociażby kwietnia ;) 
Lakier zakupiłam bodajże w środę. Dzisiaj malowałam nim paznokcie po raz 2 i jedynym mankamentem, który zauważyłam jest to, że na kilku paznokciach pokazały mi się bąbelki.. I za 1 i za 2 razem. Za pierwszym razem położyłam bazę w postaci Joko - Preparat Proteinowo-krzemowy i myślałam, że te 2 lakiery po prostu się nie lubią. Dzisiaj pomalowałam "gołe" paznokcie no i niestety również widzę te nieszczęsne bąbelki :( Może jednak coś źle robię, nie wiem. Wiem tylko, że za taką cenę i z takim pięknym odcieniem, bąbelki mi nie straszne!
Za pierwszym razem lakier wytrwał 2 dni na paznokciach, ale tylko dlatego, że rodziła mi się Siotrzenica i z nerwów po prostu zdzierałam lakier...
Kolejna zieleń do mojej kolekcji :) Fajnie, że Siouxie wymyśliła tak przyjemnie wiosenny odcień lakieru. Jeszcze raz gratuluję Siouxie! :)

Za niedługo pojawi się 2 odcień z tej kolekcji. Muszę tylko zdobyć więcej sił na malowanie nim paznokci....

Peace! :)






wtorek, 5 marca 2013

Inspirowany manicure pastele+złoto!

Wiosna, wiosna.. :D At last! :) Nawet nie wiecie jak bardzo cieszę się z tego słońca, co tak świeci od niedawna na niebie. Zaczynałam chyba trochę popadać w deprechę.. Ta odcienie szarości, taki wszechobecny syf... a teraz, aż chce się żyć!


Co jakiś czas przeglądam sobie Pinterest, szukając inspiracji do paznokci. Wczoraj miałam ochotę na odrobinę Vintage'u na paznokciach, jednak z tego co widzę, wyszło mi coś zupełnie innego :)
Po raz kolejny przekonałam się, że marny ze mnie artysta. Nawet zakichanej gwiazdki nie potrafię namalować. Nic to! Dzieci na zajęciach się pozachwycały, więc udaję, że wyszło idealnie :D



Moje wykonanie:







Lakiery, których użyłam:
Inglot - 718
Bell - Lotus Effect - pistacja
Golden Rose - Miss Selene złotko (starł mi się numerek)
Essence - Gel Look Top Coat
+ złote świecidełka


Źródło inspiracji:




Pewnie niedługo na blogach zapanuje Wielkanocny szał na kurczaczki i zajączki. Aż jestem ciekawa, co w tym roku wymyślę :)

Peace! :)

sobota, 2 marca 2013

"Hollooooo" gradient ;)

Dzisiaj post na szybko, bo mimo, że ciągle jestem pociągająca jak krówka ciągutka, to wybieram się na urodziny Przyjaciółki i Jej TŻ do kujawsko-pomorskiego. Paznokcie zrobiłam właśnie na tę okazję, ale tak naprawdę nie wiem, do czego będą mi pasowały hehe.
Niestety moje pazuryry ostatnio osłabione straselnie, więc musiałam je solidnie skrócić :( Myślę, że na dłuższych byłby lepszy efekt.




Mam nadzieję, że chociaż trochę lepiej udało mi się obfocić te piękne holosie :)



Lakiery, których użyłam:
Joko - Preparat Proteinowo-krzemowy
Color Club -  850 Worth The Risque
Color Club - 852 Revvvolution
Essence - Gel Look Top Coat


Udanego weekendu ze słońcem na niebie i wiosną w sercu!! :)

Peace! :)

piątek, 1 marca 2013

Zamszowe pazuryry? Czemu nie ;)

Jakoś na początku tygodnia doszła do mnie paczka z zamówieniem z Allegro.pl. Zamówiłam sobie 2 kolory zamszu do ozdabiania paznokci, tylko po to właściwie, żeby zobaczyć o co w tym wszystkim chodzi. O co tyle hałasu...
Zamówiłam sobie 2 kolory: czarny i to co miało być beżem, a okazało się kremem.
Niewiele czekając, rzuciłam się na robienie manicure'u z udziałem tych cudaków.. tzn. jednego z nich.
Aplikacja jakaś tam tragiczna nie jest, ale mimo wszystko trza się w niej trochę podszkolić.
Oto moje pierwsze podejście do futerkowych paznokci:





Widać prześwity, ale to dlatego, że nie opanowałam jeszcze do końca instrukcji obsługi ;) Trwałością mnie trochę zaskoczyło. Paznokcie zrobiłam w poniedziałek i zmyłam wczoraj (czwartek). Obawiałam się, że przy częstotliwości z jaką myję ręce, taki mani nie wytrzyma u mnie długo. Myliłam się. Do środy popołudniu wyglądał dobrze, na wieczór był już oklapnięty, a w czwartek zostało po tym zamszyku jedynie wspomnienie. Łatwo się zmyło i nie robiło wiele problemów :)
Niedługo przetestuję kremowy i powiem może kilka słów więcej.


PS. Ciągle jestem pociągająca :(

Peace!